28 lipca minęła druga rocznica śmierci wybitnego polskiego poety Zbigniewa Herberta. Chcąc uczcić Jego pamięć, reżyser Jerzy Zalewski od półtora roku przygotowywał dokumentalny film telewizyjny „Obywatel Poeta”, licząc na to, że będzie wyemitowany właśnie w końcu lipca. Okazało się jednak, że Redakcja Widowisk Artystycznych, Publicystyki Kulturalnej i Teatru Telewizji Polskiej SA nie dopuściła filmu do emisji, zalecając reżyserowi dokonanie skrótów, które poprawią jakość artystyczną filmu.
Planowana projekcja filmu „Obywatel Poeta” nie mogła się odbyć z powodu bardzo ostrej interwencji Telewizji Polskiej SA – współproducenta dokumentu. Powód? Obraz nie został ukończony i w obecnym kształcie nie nadaje się do emisji.
TVP nie pokaże
Innego zdania był reżyser, który stwierdził, że film jest ukończony, jednak telewizyjna cenzura, której przedstawicielem jest Kierownik Redakcji Widowisk Artystycznych, redaktor Jerzy Kapuściński, nie chce dopuścić do emisji tego filmu. W wywiadzie udzielonym „Życiu” red. Kapuściński oświadczył, że do publicznej projekcji filmu nie mogło dojść, bo on nie spotkał się jeszcze z sytuacją, kiedy pokazuje się wersję nie ukończoną i nie zaakceptowaną przez zamawiającego dzieła producenta.
Szczęśliwie się stało, że TVP nie jest jedynym producentem tego dokumentu. Współproducentem, który ma 50 proc. udziału, jest Polska Agencja Informacyjna. Uznała ona, że ma prawo film pokazać publicznie i 19 września zorganizowała w Centrum Prasowym projekcję, na którą zaproszono dziennikarzy i przedstawicieli świata kultury. Wszyscy widzowie zostali zaopatrzeni w kopię listu Telewizji Polskiej SA do Jerzego Zalewskiego, w którym zarzuca się reżyserowi, że Redakcja Artystyczna Programu 2 TVP zamawiała inny film i po pierwszej kolaudacji zasugerowała mu charakter skrótów, których reżyser nie uwzględnił.
Zdrada elit
Reżyser nie dokonał jednak tych skrótów i mogliśmy obejrzeć film w całości. A jest to dzieło znakomite pod względem artystycznym i merytorycznym. Zbigniew Herbert został zaprezentowany w nim bez patetycznych komentarzy i uniesień. Zobaczyliśmy człowieka skromnego, pełnego uroku i dowcipnego, ale też bezkompromisowego i niezłomnego; zobaczyliśmy nie tylko Poetę, ale także – jak wskazuje na to tytuł filmu – Obywatela przejętego losami swego kraju. Najbardziej przejmujące są sekwencje, w których mówi się o III Rzeczypospolitej. Herbertowi trudno było pogodzić się z postawami niektórych luminarzy polskiego życia kulturalnego i politycznego. Mówi o swym rozczarowaniu wobec Adama Michnika i Czesława Miłosza. Ostatnie obrazy dokumentu pokazują twarz Poety, pełną bólu. Gdy za komuny ponosił niekiedy bardzo dotkliwe konsekwencje swych decyzji o nie współdziałaniu z systemem, bo jak sam mówił, nie czuł się wtedy obywatelem, to w wolnej już Polsce pragnął nim się poczuć.
Okazuje się, że proponowane przez Telewizję skróty dotyczyły właśnie tych fragmentów, które opowiadały o niezgodzie Herberta na czasy współczesne, o niezgodzie na mechanizmy manipulacji i zdrady najwznioślejszych idei. Gdy w sali projekcyjnej zapaliły się światła, goście nagrodzili reżysera gorącymi brawami. Nikt z widzów nie miał wątpliwości, że film jest pięknym, skończonym dziełem, opowiadającym o naszej trudnej historii i o trudnym losie człowieka, który nigdy nie uznawał kompromisów.
Cenzorskie „poprawki”
Konferencja po projekcji filmu, która pierwotnie miała być rozmową z reżyserem Jerzym Zalewskim, zamieniła się w ostrą dyskusję z obecnym na sali redaktorem Kapuścińskim. Pytano go, dlaczego nie chce dopuścić do emisji tak wartościowego dzieła. Redaktor odpowiadał niezmordowanie, że jego zdaniem film nie jest dobry, ale może być lepszy po odpowiednich skrótach. Gdy nazwany został cenzorem, nie sprawiał wrażenia obrażonego. Powiedział tylko, że wszędzie na świecie producenci mają prawo do poprawek i ingerencji w powstające dzieło. Dowiedzieliśmy się zatem od redaktora Kapuścińskiego , że cenzorskie cięcia to właśnie ostatni artystyczny szlif rodzącego się dzieła. Telewizja publiczna bardzo konsekwentnie realizuje swoją misję zalewania nas tandetą, chłamem, filmami z pogranicza pornografii politycznej, obyczajowej, społecznej. Konsekwentnie unika tematów prawdziwie patriotycznych, bo one są jej nie po drodze w marszu do swoiście pojętej nowoczesności, która opiera się na braku zasad i braku jakichkolwiek wartości.
A nam tylko pozostało cieszyć się, że nie wszyscy Polacy poddali się komercji i neokomunie, że Zbigniew Herbert ma swoich uczniów, takich jak Jerzy Zalewski, i że będziemy mogli ten piękny film w nieocenzurowanej formie prawdopodobnie obejrzeć na kasetach wideo.